Rzadko kiedy wchodząc do drogerii jestem w stanie wyjść z niczym. Ostatnio jednak jakoś szczęśliwie się składa, że do sklepu nie jest mi po drodze ;)
Niemniej jednak raz udało mi się odwiedzić Naturę, wydać trochę grosza i wyjść z kilkoma nowymi zabawkami ;)
Wyrzuciłam rachunek, a nie pamiętam ile dokładnie kosztowała każda z tych rzeczy, ale zapłaciłam łącznie około 45 zł, więc koło dyszki za produkt ;)
1) szminka KOBO z serii Fashion Colour nr 104 English Rose. Na zdjęciu wyszła dość ciemna, a w rzecczywistości do brudny róż, stosunkowo jasny. Trochę przypomina mi osławioną Airy Fairy z Rimmela.
2) lakier KOBO z serii Colour Trends nr 12 Lisboa. Śliczny, cielisty kolor, zupełnie matowy. Jeszcze nie miałam do czynienia z lakierami Kobo, więc kupiłam kota w worku :)
3) lakier Catrice nr 800 Heavy Metallic. Obłędny metaliczny fiolet, mieniący się na złoto i hmmm... granat? róż? nie wiem, ale wygląda ciekawie :)
4) pomadka Nivea Vitamin Shake o zapachu malin i żurawiny. Zbiera pozytywne recenzje, a że kończy mi się mój Carmex w sztyfcie (wersja która barwi usta na różowo), to Nivea jązastąpi :) Jak dotąd pomadki Nivei oprócz zapachu nie wyróżniały się niczym szczególnym, może tym razem będzie inaczej :)
też poluję na tą pomadkę z nivea każdy tak ją zachwala ;) a co do cienia w moim makijażu to mam na ruchomej powiece amc shine 142 i w głębi roztarty w stronę ruchomej powieki double sp. 465 ;)
OdpowiedzUsuńMam tą pomadkę z Nivea i rzeczywiście bardzo polecam.:)
OdpowiedzUsuń