czwartek, 13 czerwca 2013

zbiorcze zakupy z kilku ostatnich wypadów do drogerii

W dalszym ciągu się ograniczam jeśli chodzi o kosmetyczne wydawanie pieniędzy, niemniej jednak na coś zawsze się skuszę i dziś zaprezentuję Wam to, co padło moim łupem w ostatnim czasie ;)


Lakiery z Catrice. z serii Ultimate Nail Laquer. Po lewej nr 21 Rosy One More Time - pastelowa brzoskwinka i choć zdjęcie tego nie oddaje, wierzcie mi, że ma zatopione srebrzyste mikrodrobinki, które mienią się w słońcu.Po prawej 22 Bricky Mouse - kolor, który ciężko nazwać ;) Zdjęcie nieco przyciemniło barwę, jednocześnie również pozbawiło go złotawych drobinek, które ożywiają kolor. Naprawdę ciekawy, zobaczymy jak zaprezentuje się na paznokciach.
A to już przedstawiciele limitowanej edycji hmmm... Candy Shock? Tej, która powoli wychodzi już z Natur. Po lewej "brokatowy lakier do zdobienia", po mojemu zwykłe perełki ;) Jedyne jakie zostały, więc nie wybrzydzałam w kolorze (mój to C02 - Sugar Shock), choć czaiłam się na ten drugi :P Ciekawa rzecz, ponieważ są suche, nie są zatopione w bezbarwnym lakierze, czuję że ich aplikacja będzie nie lada wyczynem :P Po prawej lakier z tejże serii w kolorze C01 I Scream - Ice Cream! - jasna lawenda, całkowicie matowa.

Również Catrice, również limitowanka, tym razem jednak cienie. Po lewej kolo C04 - It's Honey Money, a po prawej C03 - Bring Me Peach. Cienie są wypiekane, choć jak na takie dość miękkie. Na oku mocno się mienią perłą, szczęśliwie pozbawione drobin brokatu. Fantastyczne na lato :) Jak narazie katuję C03 i baaardzo mi odpowiada :)

A tu dla odmiany Avon i lakierowych zakupów ciąg dalszy. Tak teraz patrzę i widzę, że zdjęcie wogóle nie oddaje jego koloru, fotograf ze mnie jak z koziej... ;) Tak czy owak jest to linia Nailwear Pro kolo Sweet Pea Dream. Słoneczna brzoskwinka mieniąca się na złoto.Lakierów z Avonu jeszcze nie miałam, będzie okazja sprawdzić ile są warte.

A to już najświeższe nabytki. Od prawej kamuflaż Catrice (010 Ivory). Ponoć całkiem sympatcyzny z niego produkt, a za cenę kilkunastu złotych warto się samemu przekonać :) Obok cień Kobo 122 Blue Lavender, kupiony z myślą o utrwqalaniu niebieskiej kreski na dolnej powiece. To nie jest dokładnie taki kolor jakiego szukałam, ale też może być ciekawy. Następnie mamy kolejnego sypkiego Inglota, nr 35 o ile się nie mylę. Bardzo podobają mi się te cienie, choć mam zastrzeżenia do ich pigmentacji. Ostatni zakup to Maybelline Color Tattoo nr 45 - Ifinite White. Najzwyklejsza biel jako baza pod inne cienie. Coprawda jest perłowa, ale nie wybrzydzałam ;)

I to na tyle jak narazie, choć i tak mam wrażenie, że za dużo :P Zwłaaszcza lakierów, których używam sporadycznie, ze względu na opłakany stan paznokci :P

3 komentarze:

  1. Ciekawe zakupki:) Ja ostatnio również kupiłam lakier Catrice z limitki Candy Shock tylko brzoskwiniowy. Póki co sprawuje się bez zastrzeżeń. Pozdrawiam i zapraszam do sienie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. kurczę, zazdroszczę ci tych lakierów z catrise ! U mnie nigdzie nie mogę ich dostać ;<

    OdpowiedzUsuń
  3. zaciekawiło mnie catrice: piękne cienie i dwa pierwsze lakiery :)

    OdpowiedzUsuń