środa, 28 listopada 2012

moja wyjazdowa kosmetyczka

Nie miałam czasu napisać tego posta przed wyjazdem, więc  robię to po fakcie ;)

Muszę przyznać, że postawiłam na zupełny minimalizm, pomimo tego, że musiałam być przygotowana do stworzenia sobie weselnego makijażu. Zrezygnowałam zupełnie z żeli pod prysznic i korzystałam z hotelowych, na czym zresztą nie wyszłam tak znowu źle ;) Baaaardzo mocno okroiłam również pielęgnację twarzy (w domu dysponuję baterią kremów wszelakich, podczas gdy na wyjazd zabrałam 3, jeśli włączyć w to krem BB...). Myślałam, że moja cera się zbuntuję i wrócę do domu jak porażona ospą, ale o dziwo... Mojaj buzi takie wakacje bardzo odpowiadały i nie potrzebowała niczego oprócz filtru :) Wilgotne i gorące powietrze sprawiło, że choć pociła się dość mocno, oczyszczała się sama jak nigdy dotąd i nie potrzebowała żadnego nawilżenia, pomimo że brutalnie myłam twarz mydłem, czego w domu nigdy nie odważyłabym się zrobić w obawie przed wysuszeniem. No nie ma to jak Mauritius! :D

A teraz do rzeczy.

Moja pielęgnacja wyglądała następująco:

1) Woda termalna Avene w rozmiarze turystycznym - woda jak woda, osobiście nie widziałam różnicy między nią a La Roche - Posay, której używam w domu, doskonale odświeżała skórę.
2) Krem nawilżający Galenic Aquapulpe - stosowałam wieczorami po zaatakowaniu twarzy mydłem :P Bardzo go lubię, choć na samym Mauritiusie szczególnie potrzebny mi nie był. Myślę że wzorowo sprawił się w Dubaju, gdzie wilgoci wogóle nie było i nawilżenie było niezbędne.
3) Krem z filtrem La Roche - Posay Anthelios XL - codzienny niezbędnik, chyba jednak za rzadko stosowałam, bo twarz nieco mi pociemniała, za to uchroniłam się przed uczuleniem na słońce, więc jest na plus :)
4) Jedwab do włosów Joanna - słona woda dawała w kość i wysuszała, ogromna pomoc dla moich włosów.
5) Dezodorant Fa Pink passion - kupiłam go, bo był mały ;) nie mam problemu z nadmierną potliwością, jednak przy tak wysokich temperaturach jakie panowały w tropikach było całkiem ok, choć już pod koniec dnia nie było tak dobrze jak rano.
6) balsam do ust w sztyfcie Tisane - absolutnie doskonały, jedyny ratunek dla ust, które nie czuły się tak dobrze jak twarz, niestety. Dzięki niemu nie odniosły jednak żadnego uszczerbku na zdrowiu i wyglądzie :)

Kolorówki było o dziwo trochę więcej... :P
1) Woda toaletowa Escada Sexy Graffiti - kupiłam ją pod koniec naszego lata i właściwie nie zdążyłam użyć, wylądowała więc w kosmetyczce szykowanej na wyjazd. Słodziutki zapach (nie każdemu może odpowiadać, choć ja uważam, że na lato jest idealny), lubiłam ją używać wieczorami.
2) Woda perfumowana Avon Far Away Exotic - taka z niej woda perfumowana jak ze mnie zakonnica ;) czułam ją krócej na ciele niż Escadę, ale właściwie się tego spodziewałam. Niemniej jednak soim zapachem na wyjazd przypasowała mi bardzo i stosowałam ją z uwielbieniem :)
3) tusze do rzęs Essence I Love Extreme i Avon Super Shock - jeśli już robiłam jakikolwiek makijaż, to właśnie za ich pomocą, ot i niezbędne ;)
4) Krem BB Garnier Miracle Skin Perfection w kolorze Light - zastępował podkład, krycie w zupełności wystarczające, kolor o dziwo pasował, choć wyglądał na zdecydowanie za ciemny. Nawilżenia nie zauważyła, gdyż jak już wspominałam, moja skóra dbała o siebie sama doskonale :)
5) Puder MAC Prem + Prime transparentny - kupiłam specjalnie na wyjazd, nie chciałam brać żadnych pudrów sypkich żeby nie nabrudzić ewentualnie w kosmetyczce. Bardzo porządny produkt, czuję że zostanie ze mną na dłużej :)
6) Szminka Rimmel Airy Fairy - osławiona szminka, bardzo ją polubiłam. Kolor mi odpowiada, to jak zachowuje się na ustach również. Porządny produkt :)
7) Balsam w błyszczyku do ust Faberlic Maxi Lips - intensywny czekoladowy zapach! no cudo :D stanowił dla mnie zwykły błyszczyk z drobinkami, jest gęsty i treściwy, naprawdę dobrze nawilża :)
8) Róż do policzków Astor Perfect Blush w kolorze 004 Perfect Peach - piękny kolor, którey jednocześnie brązowił i nadawał skórze różowy ton, zastępował mi róż i bronzer, bardzo udany wybór.
9) Paletka cieni do powiek IsaDora nr 59 Creamy Nudes - fantastyczne kolory, za jej pomocą zmalowałam swój makijaż i byłam mega zadowolona. Idealna na dzień i na wieczór, polecam ją Wam serdecznie!

Na zdjęciach przegapiłam jeszcze kilka produktów, któe również ze mną pojechały, a był to:
1) baza pod cienie do powiek Artdeco - nie wymaga komentarz, jest doskonała :)
2) próbka podkładu wodoodpornego Make-Up Atelier Paris nr 2NB - absolutnie fantastyczny, wyparł Revlon Colorstay, od któego jest znacznie lepszy :)
3) czarna wodoodporna kredka do oczu Astor nr 090 Ebony - niesamowicie wydajna i doskonale się trzyma

Nie wpadłam na to, by zrobić zdjęcia makijażu, więc będę posiłkować się tym, co dostaliśmy na płycie od ślubnego fotografa.

Ot i tyle! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz