poniedziałek, 14 stycznia 2013

nalot na Flormar i promocje w The Body Shop :)

Nie ma to jak wybrać się z mamą do centrum handlowego jako osoba towarzysząca ;) Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok różnorakich sklepów i stoisk (zważywszy że w TBS mama sama robiła zakupy ;)), w związku z czym nie opuściłam Pasażu Grunwaldzkiego z pustymi rękami :)

Na zdjęciu kolory cieni do powiek są mocno wypłowiałe niestety (flesz :/), ze swatchy w takim świetle zrezygnowałam, w związku z czym pokrótce je po prostu opiszę, a o ich dokłądne zdjęcia pokuszę się przy lepszych warunkach.

W The Body Shopie skorzystałam z promocji kolorówkowej i zaopatrzyłam się w cztery cienie do powiek, po 9,99 zł sztuka :)

Od lewej: nr 44 - piękna butelkowa zieleń mieniąca się na złoto. Ja generalnie siebie w zielonym nie widze, ale ten kolor spodobał mi się bardzo :)
nr 08 - na zdjęciu wygląda jak biały, a tak naprawdę to również zieleń, tyle że jaśniutka, idealna do rozświetlania, posiada mnóstwo maleńkich drobinek w odcieniach zieleni i złota.
nr 40 - to dla odmiany brudny róż. Wykończenie ma satynowe, na szczęście pozbawiony jest paskudnych drobin i broaktu :>
nr 45 - szary, wpadający w grafit. Ten również określiłabym mianem satynowego. Widzi mi się w smokey eyes :)

Oczywiście w promocji była cała masa innych produktów: szminek, róży do policzków, paletek, błyszczyków, balsamów do ust. Ale ja zwyczajnie wzięłam się na umiar (buehehehe :D) i wzięłam tylko to co... potrzebne? No, może nie do końca, ale najważniejsze że mało ;)

Z Flormarem styczność miałam po raz pierwszy. Ale zawze ze stoiska odchodziłam z pustymi rękami. Jakoś nic mnie nie kusiło. Chyba nie podoba mi się design opakowań tej firmy ;) Tym razem było jednak inaczej. Zaopatrzyłam się w dwie kredki żelowe i konturówkę do ust.

Po lewej pierwsza żelówka w kolorze Ultra Blue. Muszę przyznać, ze zmazanie jej kosztowało sporo wysiłku :P Trzymała się nieziemsko długo, ale nie żałuję, bo kolor ma piękny :) Głęboki, intensywny niebieski. Marzenie :)
W środku leży konturówka nr 201. To cielisty kolor nude, bardziej wpadający w beż niż róż. Wodoodporny według zapewnień producenta. Jej debiut jeszcze nie nastąpił. Ja wogóle konturówek do ust dopiero zaczynam używać, ta jest moją drugą w kolekcji. Zobaczymy :)
Po prawej kredka żełowa, kolor Ultra Gold. Podobnie jak niebieska, trwałość ma powalająca i kolor również piękny. Żałuję, że odcieni kredek żelowych było tylko... 7, czy 8... Malutko, miałam ochotę na więcej :)

Dodam jeszcze, że każda z kredek kosztowała nieco ponad 10 zł :)

I tyle z moich zakupów! I tak trzymała się długo, bo ostatnie zrobiłam w październiku :)

3 komentarze: